- amortyzatroy Bilstein B8
- komplet tulei zawieszenia od Strongflexu (najtwardszy)
- rozpórkę tylną made by Swagier
Dzisiaj jest okazja żeby te gadżety sprawdzić na torze, bo wpadam na trening w ten jakże słoneczny, upalny dzień. Jest dość dużo aut (chyba osiemnaście) a z nieznanych mi przyczyn, organizatorzy tworzą tylko dwie grupy, więc jest trochę tłoczno.
Początkowo lekko mnie to denerwuje, bo nie mam ani jednego niezakłóconego okrążenia, wciąż kogoś doganiam lub wymijam. Właściwie ten trening jest jakiś pechowy: co po chwilę któraś Mazda MX-5 zjeżdża w kłębach dymu, Mercedes ML zakopuje się w kamyczkach a całkiem fajna Mazda RX-8 rozbija zderzak na tych większych słupkach. Tak więc tłok stopniowo rzednie.
Gdy już ogarniam mniej więcej co i gdzie należy omijać, widzę że na tor wjeżdża Miko swoim Mercedesem. Szczęśliwie się składa, że tuż przede mną. No to fajnie, bo po pierwsze nie szybko mnie wyprzedzi, po drugie jadąc za nim mogę podpatrzeć jak bierze zakręty i może czegoś się tu nauczę. Szkoda tylko, że po połowie okrążenia mój wąż od chłodnicy również eksploduje. Płyn zalewa mi cały przód auta a para powoduje, że nic nie widzę. Szybko zjeżdżam na trawę i to by było dzisiaj na tyle.
Dzwonię do Konrada i organizuje pomoc w postaci Tigera z wężem. RCA nie jest na razie znane, ale wydaje mi się, że układ był trochę zapowietrzony, bo jeszcze zimą nagrzewnica działała bardzo słabiutko. Niestety tym razem nie dane było poprawić wyniku, za to wkrótce będę pewnie miał jakiś afrykański (czyt. sportowy) termostat.
PS: Szacun dla gości cisnących na zmianę czerwonym Lanosem z czarnymi paskami mocy, nie mieli żadnej awarii.







