sobota, 5 sierpnia 2017
Malacz
Kiedyś marzenie Kowalskiego, potem wyszydzany obowiązkowy środek transportu, dla wielu jedyna alternatywa dla komunikacji publicznej, obecnie dryfuje w kierunku cenionego klasyka i hipsterskiego gadżetu. Maluch. Mój pierwszy samochód. Na takim właśnie, czerwonym, uczyłem się jeździć w nadnoteckich lasach a później zdałem na prawo jazdy. Potem przez wiele lat kaszlak woził mnie do szkoły, na uczelnię i do pracy, wtopiony w tysiące identycznych i nijakich aut. Dziś kupuję go za 14,99 w bliżej nieokreślonej skali i dość marnym chińskim wykonaniu.
Karoseria jest owszem metalowa, ale lakier położono niedokładnie, elementy plastikowe są nierówne. Żadna z niego ozdoba, zresztą to samo można powiedzieć o oryginale: jeździł, był i tyle, nikt nie wymagał więcej. Forest Gump tego nie wie, jemu Fiat 126p nie kojarzy się z szarzyzną codzienności PRL. Nie do końca rozumiem hype'a na maluchy w Polsce, w dużych grupach robią fajne wrażenie, ale ja "nie jeździłbym" bo już się najeździłem. Fascynację Maluchem można więc wpisać na listę rzeczy na które jestem za stary. Poniżej zdjęcia ze zlotu na który trafiliśmy jesienią 2015 roku.



