piątek, 10 sierpnia 2018

Carspotting Bieszczady

Wakacje w Bieszczadach to mało motoryzacyjny temat. Oczywiście jest daleko i jakoś trzeba tam dojechać. Jeśli jesteśmy czujni i nie damy się zabić lokalnym samobójcom w Fiacie Punto czy innym Lanosie, wyprzedzającym szaleńczo na krętych drogach województwa podkarpackiego, oraz ominiemy wszystkie krowy, to ze zdziwieniem stwierdzimy, że jakość infrastruktury drogowej w najgłębszych zakątkach dzikich Bieszczad jest zdecydowanie lepsza niż w centrum Łodzi.

Przy tej drodze mieszka mniej osób niż przy naszej ulicy.
Ogólnie jest pięknie, ekologicznie, równo, czysto, sporo turystów i infrastruktury do ich obsługi i ani śladu biedy Można śmiało sparafrazować Orlińskiego i powiedzieć „Bieszczady nie istnieją”, a na pewno nie takie o jakich się czyta i myśli przed wizytą tutaj. Mimo to, a może nawet dlatego, polecam każdemu na odstresowanie i podreperowanie kondycji fizycznej. Tylko na szlak trzeba wejść najpóźniej o siódmej rano, bo po dziesiątej te najpopularniejsze stopniowo zaczynają przypominać ulicę Piotrkowską na godzinę przed festiwalem światła.

Poniżej obiecane w tytule nieliczne upolowane tu perły motoryzacji.

Wołga na tych oponach wygląda jak sowiecki muscle car.

Tarpan Honker na chodzie

Zabezpieczony klasyk nabiera wartości.

Polska wersja "Last Cab to Darwin" (Piła - Zatwarnica)