niedziela, 12 lipca 2015

Rakietowy Wrocław

Wycieczka do Wrocka miała składać się w 25% z jazdy na torze i 75% ze zwiedzania. Wyszło odwrotnie. W sobotę stawiamy się na wcześniej wykupiony kurs jazdy rajdowej na torze przy Rakietowej. Już wcześnie rano wymieniam tylne koła na stare stalaki, żeby sobie je poupalać. Razem z nami jest jeszcze dwoje kierowców, Ola z Meganką RS i Wiktor z całkiem cywilnym Focusem. Trenujemy pod okiem Krzysztofa , bardzo dobrego instruktora i doświadczonego kierowcy. Najwięcej korzysta się właśnie na przejazdach z instruktorem, bo na bieżąco koryguje błędy. Uczę się nie nadużywać sprzęgła i odpowiednio wchodzić w zakręty, nie za szybko, nie za wolno i nie hamować na samym zakręcie, bo na zakręcie dodajemy gazu. Trochę sobie w przerwach upalam bączki. Trenujemy na dwóch wersjach toru, krótkiej i długiej, w obie strony co daje prawie trzy godziny jazdy podczas której adrenalina miesza się z benzyną. 





Sam tor jest bardzo ciekawy i daje wiele możliwości układania tras szybkich i krętych. Jest tam głównie asfalt, ale też beton, bruk, mata poślizgowa, duże i małe łuki, wybrzuszenie itd.

Sama zabawa nie obywa się bez strat, bo patrolowym zwyczajem wjeżdżam na oponę myśląc, że przeleci pod samochodem i zostanie za mną – nic bardziej błędnego. Próbując uwolnić oponę spod beemki urywam jakieś plastiki spod zderzaka i dziwny czujnik, którego przeznaczenie nie jest mi na razie znane.


Na końcu, po treningu, okazuje się, że tor, na którym dziś trenujemy będzie również ustawiony na jutrzejszych zawodach. No i tym sposobem zostaję zapisany na niedzielne zawody Wyścigowej Ligi Mistrzów

Rano zdziwienie – tyle Kompaktów naraz jeszcze nie widziałem, chyba z pięciu zawodników plus, co najmniej dwa „firmowe” które jednak nie startują. Zostaję zakwalifikowany z nimi do klasy 1.7-2.5 i już wiem, że na dobry wynik nie ma co liczyć za równo ze względu na doświadczenie jak i sprzęt. No ale ważna jest zabawa a tego nie brakuje. Dzisiaj są trzy próby w jedną stronę i trzy w przeciwną, każda po trzy okrążenia, czyli w sumie 18 kółek. Dzięki wczorajszemu treningowi nie ma dzisiaj wstydu. Znam dobrze trasę i wiem gdzie jak można jechać. Nie popełniam żadnego większego błędu typu obrót 180. Jazda na takim torze daje niesamowitą radochę nieporównywalną z próbami na parkingu Ptaka. Tu są długie proste i ostre, ale bezpieczne zakręty. Tor jest na tyle długi, że jednocześnie może jechać do 4 samochodów. Można cisnąć do oporu a błąd to w najgorszym wypadku jazda po trawie, bum w oponę albo poślizg i obrót.






Ostatni przejazd robię na porządnych oponach i jedzie się wyraźnie lepiej. Mniej uciekania bokiem i lepsze przyspieszenie. No ale szkoda tych nowych opon, bo widać co stało się ze starymi, są widocznie mniejsze i strasznie poniszczone.

Ostatecznie plasuję się na silnej drugiej pozycji w klasie (licząc od końca). Za to nie dają pucharu, ale co pojeździłem to moje. Gdyby nie odległość to byłbym tu pewnie raz w tygodniu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz