Trasa jest bardzo łatwa, w zasadzie brak jakichkolwiek trudności terenowych, ale także wyjątkowo widokowa i obfituje w wiele okazji do wyżycia się w okolicznych torach, pustyniach i kamieniołomach.
Jeszcze w piątek odwiedzamy ruiny koło „pana pstrąga” i wspinamy się na malowniczą górkę Zborów, która kusi już z drogi wojewódzkiej 792.
Potem logujemy się w domku pod skałką, na którą oczywiście też trzeba było wejść. Domki przyjemne, czyste i nowe, Warto się tam kiedyś jeszcze zatrzymać, jeśli będzie okazja, polecam, bo mają traktor, ale o tym za chwilę.
Trasa zaczyna się w Olsztynie i prawie na samym początku prowadzi na tor offroadowy Jura Park. Całkiem-całkiem ten tor, ale ma strasznie piaszczysty grunt. Podstawowa atrakcja to duża korona z licznymi podjazdami. Patrol nie daje rady na takich piaskach pod stromizny, więc podjeżdżam „od lasu” gdzie jest łagodniej i zaliczam zjazdy. Jest też dużo krętych odcinków leśnych gdzie niedawno prowadzono jakiś rajd. Warto zajechać i pokręcić się tam za niewielką opłatą.
Na trasie jest też pustynia siedlecka, już mniej przygotowane miejsce, ale za to ogólnodostępne. Tu piach jest jeszcze głębszy. Na górę ze słupem nie daję rady podjechać, ale może trzeba było bardziej szukać, przecież energetyka jakoś tam musi wjechać od czasu do czasu. W swoim geniuszu wybieram się na pustynie bez łopaty i jakichkolwiek podkładów, następnym razem w większej grupie i ze sprzętem na pewno się uda.
Cięgle mijamy skałki na wzgórzach, skąd widać całą okolicę. Na większych już w średniowieczu powstały zamki, niektóre nawet częściowo lub całkowicie odbudowano.
W pewnym momencie trafiamy na kamieniołom, w którym wg opisu z przewodnika można znaleźć skamieniałe amonity. No i teraz mamy po amonicie: ja mniejszy a Madzia wielki i ciężki amonicior do ogródka, wg naszej pani gospodarz - cenne znalezisko.
W drodze między zamkami i skałami, na jednym z parkingów, spotykamy scoobiego a chwikę po tym zielonego busika. Pewnie ekipa szuka duchów w którymś z zamków, my też widzieliśmy wskazówki.
W sobotę wieczorem wracając już do domku, na samiutkim końcu postanawiamy skrócić sobie drogę i wybieramy „czerwony szlak” przez las. Droga oczywiście ciekawsza, ale ściemnia się i tuż przed końcem robi się zbyt wąska, w efekcie pakuję Patrola jedną stroną do rowu. Zamiast rozejrzeć się lepiej – szarpię w nadziei, że wyjdzie. Niestety przytula się do drzewa w nietypowym zwisie.
Początkowy niepokój mija, gdy okazuje się ze jesteśmy 100 metrów od celu. Dzwonimy do właścicieli i za 20 minut pojawia się traktor-zbawca. Drzewo przyspieszy chyba moją odkładaną od lat wizytę u blacharza, bo totalnie spróchniały próg po spotkaniu z pniem już w zasadzie na tym odcinku, nie istnieje. Przywołuje wspomnienia nieodżałowanego Froda Fiesty w automacie. Akcja ratownicza, choć zakończona szybkim sukcesem, dodatkowo znacznie wygina mi kieł w tylnym zderzaku - to też trzeba jakoś będzie zaplombować.
W niedziele przed powrotem do domu, postanawiamy sprawdzić jeszcze, ponoć super plac zabaw w Wysokiej, o którym wspominał nam parkingowy z Ogrodzieńca. Fatycznie nie zawiodłem się jest bardzo duży teren, chyba ogólnodostępny. Pełno w nim leśnych pagórków, na większość długą terenówką nie ma się co pchać. Nie brakuje błota i piachu, są nasypy, jest staw, więc nawet Max byłby usatysfakcjonowany. Idealne miejsce na testy, o których w piątek wspominał Sławek.
Generalnie Jura to raj dla miłośników zamków, skałek, jaskiń, pustyni, pagórków i błota.
Trasa zaczyna się w Olsztynie i prawie na samym początku prowadzi na tor offroadowy Jura Park. Całkiem-całkiem ten tor, ale ma strasznie piaszczysty grunt. Podstawowa atrakcja to duża korona z licznymi podjazdami. Patrol nie daje rady na takich piaskach pod stromizny, więc podjeżdżam „od lasu” gdzie jest łagodniej i zaliczam zjazdy. Jest też dużo krętych odcinków leśnych gdzie niedawno prowadzono jakiś rajd. Warto zajechać i pokręcić się tam za niewielką opłatą.
Cięgle mijamy skałki na wzgórzach, skąd widać całą okolicę. Na większych już w średniowieczu powstały zamki, niektóre nawet częściowo lub całkowicie odbudowano.
W pewnym momencie trafiamy na kamieniołom, w którym wg opisu z przewodnika można znaleźć skamieniałe amonity. No i teraz mamy po amonicie: ja mniejszy a Madzia wielki i ciężki amonicior do ogródka, wg naszej pani gospodarz - cenne znalezisko.
W drodze między zamkami i skałami, na jednym z parkingów, spotykamy scoobiego a chwikę po tym zielonego busika. Pewnie ekipa szuka duchów w którymś z zamków, my też widzieliśmy wskazówki.
W sobotę wieczorem wracając już do domku, na samiutkim końcu postanawiamy skrócić sobie drogę i wybieramy „czerwony szlak” przez las. Droga oczywiście ciekawsza, ale ściemnia się i tuż przed końcem robi się zbyt wąska, w efekcie pakuję Patrola jedną stroną do rowu. Zamiast rozejrzeć się lepiej – szarpię w nadziei, że wyjdzie. Niestety przytula się do drzewa w nietypowym zwisie.
| sztuczny uśmiech |
W niedziele przed powrotem do domu, postanawiamy sprawdzić jeszcze, ponoć super plac zabaw w Wysokiej, o którym wspominał nam parkingowy z Ogrodzieńca. Fatycznie nie zawiodłem się jest bardzo duży teren, chyba ogólnodostępny. Pełno w nim leśnych pagórków, na większość długą terenówką nie ma się co pchać. Nie brakuje błota i piachu, są nasypy, jest staw, więc nawet Max byłby usatysfakcjonowany. Idealne miejsce na testy, o których w piątek wspominał Sławek.
Generalnie Jura to raj dla miłośników zamków, skałek, jaskiń, pustyni, pagórków i błota.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz