sobota, 4 października 2014

Pechowe Halloween

Cała para w gwizdek, skrzynia z gównolitu odpada i pęka w połowie pierwszego okrążenia. Ale od początku.

Rano dojeżdżamy z Rafciem i zabieramy się za odchudzanie, obcinamy tłumik, przy okazji zamieniamy koła, żeby lepsze opony były na przodzie. Wczoraj dobiłem do 3 atmosfer i jechało się łatwo szybko i przyjemnie, ale gdy przyjrzeliśmy się przedniej oponce, z której wystają druty to łapiemy się za głowę. Na szczęście jest bardzo dobry zapas.



Runda eliminacyjna idzie naprawdę nieźle, Uno zasuwa jak szalone. Reaguje jak powinno i ma naprawdę świetne przyspieszenie. Bułka z masłem.


Problemy zaczynają się na właściwym etapie. Na dojazdówce wpadam lekko w rów i patrol mnie popycha na start. W tym momencie auto gaśnie i nie chce już zapalić. Wycofuję się oczywiście z tego etapu. Dwóch kolegów pomaga mi namierzyć problem. Po pół godzinie dumania i eksperymentów, okazuje się, że jest tam gdzieś przy nogach pasażera taki czujnik bezwładnościowy, który odcina zasilanie pompy paliwa, po wykryciu ”kolizji”. Szybciutko omijam ten głupawy czujnik i Uno znów żyje.



Udaje się ubłagać sędziów żeby puścili mnie z ostatnim etapem – najwolniejszym. Więc już będzie trochę łatwiej wejść do finału, myślę sobie.

W końcu długo wyczekiwany start, po kilkuset metrach wyprzedzam jakieś pięć aut, zaczynam dopiero łapać adrenalinę i wtedy klapa. Słyszę jak tryby ostatni raz się zazębiają a potem jest już totalny luz na drążku. Wiem, że to koniec.

Oglądam to i się potwierdza, skrzynia jest oberwana z mocowań, popękana i ma sporą dziurę, przez którą kapią resztki oleju.


Tyle przygotowań na nic, albo może nie na nic, wniosek jest taki, że z gówna bata nie ukręcisz. Baza była nie ta. Następny musi być Japończyk: micra, swift itp.


Z dalszych obserwacji stwierdzam, że przenoszenie chłodnicy do kabiny to jednak nie jest dobry pomysł. Przy takim wysiłku dla silnika, woda potrafi się zagotować i co niektórzy jadą z kipiącym wrzątkiem w kabinie. Chłodnica musi być nad maską i to musi być niestandardowo duża, myślę, że na tego typu zabawy, nawet dwukrotnie przewymiarowana. Wyższe sprężyny się sprawdziły. Dodatkowo trzeba koniecznie wzmocnić jakoś to, co może się oberwać, uciąć tłumik wcześniej, poświęcić trochę czasu na solidny przegląd podwozia. Kolejny bolid przyjedzie już na lawecie.

A filmik jest tutaj, mimo że któtki, rejestruje w zasadzie cały występ - dziękuję Madziu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz