poniedziałek, 31 lipca 2023

Kategoria A

Sam proces nauki i zdawanie na prawo jazdy zasługuje na krótki wpis bo różni się zasadniczo od tego przez co przechodziłem w 1991 roku. Część teoretyczną można sobie zdać ucząc się pytań egzaminacyjnych z aplikacji, która symuluje przebieg egzaminu państwowego a pytania w niej zawarte powielają się z rzeczywistymi, choć jest ich bardzo dużo. Ja wybieram szkolenie z instruktorem na co schodzą mi dwa tygodnie, bo instruktor ma takiego starego, kompa że nie da się oglądać streamowanych przez niego filmików. Nie wiem jak radził sobie dotychczas ale nasza grupa wymusiła na nim zakup nowego laptopa. Mimo to warto brać tą opcję, bo przynajmniej jest komu zadać pytanie o dziwne, nie do końca jednoznaczne przepisy jakie panują obecnie.

Sam egzamin teoretyczny to pestka jeśli jest się przygotowanym. Mnie udaje się prawidłowo odpowiedzieć na wszystkie pytania. Mniej więcej 3/4 z nich rozpoznałem z aplikacji bo poświęciłem sporo czasu na naukę. 

Po zdaniu teorii zapisuję się na jazdy i tu już jest gorzej bo samemu ciężko się nauczyć a instruktorzy miewają tu gorsze dni i czasem nie chce im się pilnować kursantów. Mój ma też problemy z, delikatnie mówiąc, panowaniem nad emocjami i komunikacją z ludźmi. Można powiedzieć że w korpo długo by nie popracował. Mimo to nie daję się zniechęcić, w ciągu kilku tygodni wyrabiam te 20 godzin i mogę umawiać się na egzamin praktyczny. W Łodzi oznacza to oczekiwanie 2-4 tygodni na wolny termin. W międzyczasie mam wakacje, potem dzień przed egzaminem biorę 2 dodatkowe godziny a i tak kładę egzamin najeżdżając na ciągłą linię na skrzyżowaniu. Nic nadzwyczajnego, w poczekalni poznaję gościa który podchodzi siódmy raz do egzaminu na lawetę, 

- na co zdajesz? pyta. 

- kategorę A

- ahaaa... czyli na autobus.

Kolejny dostępny termin mam za miesiąc. 

W Łodzi za miesiąc, w Koninie za 10 dni. Czyli Konin. Biorę wolne, jadę do Konina gdzie wykupiłem sobie 2 godzinki jazdy po mieście z lokalnym instruktorem i na lokalnym sprzęcie. Od razu widzę różnicę w podejściu do kursanta, zamiast się na mnie drzeć podpowiada co robię źle, pokazuje miasto i zapewnia, że bez problemu zdam. Jego przepowiednia sprawdza się już godzinę później. Trasa egzaminacyjna pokrywa się w większości z tym co przejechaliśmy wcześniej. Nie robię żadnych większych będów tak więc jestem krok bliżej do Harleya. 

Co ciekawe, kategorię B mam bezterminowo, kategorię A ważną tylko przez 15 lat, tak że czas leci, zegar bije, trzeba korzystać póki jest. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz