Wiedziałem, że członkostwo się kiedyś jeszcze przyda. Otwarcie Toru Łódź jest rozłożone na 6 dni jak stworzenie świata. Ze względu na sraczkę w pracy, nie udało mi się wbić pierwszego dnia z dziennikarzami i blogerami, natomiast dzisiaj jest dzień dla automobilklubów, więc również się kwalifikuję. Ta-daaaaa!
Tor już widziałem i jeździłem na nim wcześniej, ale dzisiaj jest trochę inna formuła, bo jest mniej ludzi, są dziennikarze, jest prezes i manager, można zadawać pytania. A okazja ku temu pojawia się już na wejściu, bo prezes zaprasza na fotel pasażera do swojego Lancera Evo X. Bardzo fajna maszyna o mocy ponad 350 koni a Tomasz świetnie się nią posługuje. No ale powiedzmy sobie szczerze: nic dziwnego, skoro ma swój tor wyścigowy to ma gdzie trenować. Jak ja bym miał takie możliwości to był jeździł tak samo albo jeszcze lepiej, bez dwóch zdań.
Przy okazji rozmów kuluarowych zaczepiam managera toru i wypytuję o terminy track day-ów, bo sprawdzałem kilka dni temu i wszystkie były wykupione a tor porezerwowany na dwa miesiące do przodu, nie do końca widać, przez kogo. Poddaję pomysł żeby na stronie podawali, kto rezerwował, bo może są jakieś imprezy, na które można by się wkręcić a tak nie wiadomo. Dowiaduję się, że większość jest po prostu zarezerwowanych przez Toyotę Polska. Słyszę, że miejsca na track day-e są pozajmowane, ale wielu ludzi rejestrowało się i nie zapłacili, więc teraz powinny już być wolne terminy, co szybciutko sprawdzam i dokonuję rezerwacji na 16 października. Będzie, więc jednak okazja by przetestować tor i semi slicki kupione przed wakacjami i dotychczas zajmujące cenne miejsce w naszym garażu. Miło sobie pogadaliśmy - pozytywni ludzie z pasją, rozumieją moje potrzeby, tylko zainteresowanie trochę ich przerosło. W nowym sezonie hype powinien już okrzepnąć i pojeżdżawki będą odbywać się w przewidywalnych terminach: raczej w weekendy, nie jak teraz w losowe dni, kiedy akurat mieli wolny tor.
Mam trochę mało czasu, ale i tak udaje mi się załapać na drugą przejażdżkę z Tomkiem tym razem Porsche turbo S, tu jest już ponad 500 koni, z dobrym kierowcą otwiera to oczy a momentami nawet zatyka płuca.
Szkoda, że nie trafiło mi się miejsce w Drift Taxi i nie mam czasu żeby czekać do końca. Za to z jednym z instruktorów jadę sprawdzić płytę poślizgową. Płyta jak to płyta jaka jest każdy widzi i wie, jednak przy okazji mam dostęp do ich krótkofalówki. Słyszymy, na radiu, że Lamborghini zgasło za górką i żeby tam nie jeździć, bo stoi i nie wiadomo, co z tym zrobić. I lepiej żeby TVN tego nie nakręcił. Na całe szczęście rozkraczyło się za górką i go nie widać.
Na „do widzenia” mogę oglądać prototyp S201 czyli Nowej Syrenki - poczwarki z laminatu. Bryła faktycznie przypomina Syrenę, jeździ i skręca, czyli nie ma się do czego przyczepić. Ciekawe czy wdrożą to do masowej produkcji i kto to kupi. Pewnie będzie to kwestia ceny. Radzę im, niech od razu robią to auto na gaz i tak sprzedają, ale panowie mają pomysł by to był samochód elektryczny, taka polska Tesla. No powodzenia.
czwartek, 29 września 2016
Wielkie otwarcie Toru Łódź
niedziela, 25 września 2016
GTR
Z okazji imienin mam okazję na recenzję przejazdu po torze Łódź Nissanem GTR. Kolejne z cyklu aut, których sobie nigdy nie kupię a jednak przyjemnie byłoby mieć jednego takiego w garażu obok nowego Patrola. Nissan wiele obiecuje i jednocześnie spełnia wiele z tego co obiecał. Rewelacyjnie się w nim siedzi, fotel idealnie trzyma kierowcę i jednocześnie jest wygodny, pozycja z kierownicą optymalna. Dostępny egzemplarz jest z silnikiem 3.8 V6, więc porównywalny do tego w Mustangu, jednak biturbo wyciska z niego prawie 500KM, dodatkowo napęd na cztery koła powodują, że przyspieszenie jest porównywalne tylko z SL 500, po prostu wciska w fotel i tak trzyma. Trzeba tylko poczekać aż skrzynia zredukuje bieg, bo to automat.
Pierwszy przejazd Torem Łódz, pierwsza jazda GTR-em a na kolację mule, też pierwsze. Pozostaje postanowienie, że drugi przejazd GTR-em nastąpi szybciej niż drugie mule.
Szkoda, że zewnętrzna pętla Toru Łodź jest tak krótka i nie ma w zasadzie gdzie go rozpędzić. Najdłuższa prosta kończy się górką, zza której nic nie widać a potem od razu jest zakręt. Ten Nissan ma chyba słabe hamulce jest też cięższy niż na to wygląda. Bardzo szybko doganiam samochód przede mną, odczekuję chwilę, łagodny zakręt, wąska strefa startowa i już można cisnąć i znów zakręty i prosta. Tor jest dostosowany do małych aut i gokartów, nawet we Wrocławiu na łukach jest szerzej, trochę to niestety ogranicza fantazję na zakrętach. Opony dość szybko tracą trakcję, może to właśnie wina większej masy, niestety zapomniałem przyjrzeć się, na jakich on gumach stoi.
GTR to nie tylko super komfortowy i szybki i niezwodny sprzęt do jazdy, to jednocześnie a może nawet przede wszystkim, magnes na laski, co czyni z niego idealny wybór dla każdego kierowcy.wtorek, 20 września 2016
Rzesza Wschodnia
W drodze powrotnej znów wypada nam Austria. To jednak będzie mój „ulubiony” kraj. Kraj, w którym na autostradzie, za używanie której trzeba słono płacić, jest ograniczenie do 100 kmh a w wielu miejscach nawet do 80. Jazda innych kierowców jest tak karna, nudna i przewidywalna, że po raz pierwszy w życiu robię użytek z tempomatu. Zaprawdę można zasnąć za kółkiem w samo południe. Jedyna aktywność, to zabawa joystickiem 1 kmh więcej, bo chcę wyprzedzić, wyprzedzam i 1 kmh mniej żeby dostosować się do reszty emerytów. To już jazda przez Szwajcarię wydaje mi się emocjonująca. Na szczęście dość szybko się kończy i nagle witają Niemcy gdzie na odcinkach bez ograniczeń coś tam się dzieje na lewym pasie. Posiadanie samochodu z silnikiem o mocy większej niż 80 koni w Austrii uważam za karę podobną do posiadania mocno zglebionej beemki w Łodzi. Polska to jednak kraj dziki, w którym na drogach króluje chaos, czasem cieszę się, że przyszło mi się tu urodzić.
poniedziałek, 19 września 2016
Toskania
Bazdyskusyjnie piękna kraina, co po chwilę zapierające dech w piersi pagórki, domki, pola i sady, małe średniowieczne miasteczka i bardziej współczesne miasta z rondami co 100 metrów. Mnóstwo serpentyn po których jazda to czysta przyjemność. Jakbym tu mieszkał to, co weekend jeździłbym kabrioletem na wycieczki.
Tu na wsiach wcale nie jest aż tak ciasno jak się obawiałem. Problemem jest parkowanie owszem, ale poza turystycznym centrum zawsze coś tam się znajdzie. Wjechanie kaszkajem w centrum starego miasta kończy się zawsze źle albo bardzo źle. Uliczki są bardzo ciasne, często jednokierunkowe, ruch jak w Paryżu, piesi, skutery, fiaty, jak źle skręcisz to już po tobie, można na zawsze zostać uwięzionym w jednokierunkowym labiryncie.
W porównaniu ze Szwajcarią to tu wcale nie ma klasyków, no może prawie wcale. Najpopularniejsze auto w miastach to nowy Fiat 500 a na wsi Panda 4x4. Jest tego tyle na każdym kroku, ze ja od razu też chcę taką Pandę. Wieczorami czytam, jaki tam jest napęd i do czego to to się nadaje. Póki co namierzyłem komis pełen tego szmelcu. U nas to chyba jednak rzadki youngtimer, tutaj to normalka, trzymana na dojechanie, bo nie opłaca się sprzedać. Jednym słowem załapałem bakcyla na to, żeby następny Land Sagan zrobić taką Pandą. Teraz, kiedy to piszę gorączka już mi przeszła, wystarczyło zobaczyć, jakie strucle są oferowane w polskim Internecie. W niemieckim natomiast drogo i daleko. Jednak będąc tu oglądam się za każda Pandą i w ośmiu przypadkach na dziesięć to właśnie Panda I 4x4. Nawet w pewnym momencie nie chce mi się już robić im zdjęć. Trzeba sobie było taką przywieźć, jako pamiątkę z wakacji.
No to miejscowości w Toskani po kolei: Piza, Siena, Monteriggioni, San Gimignano, Pienza, Montalcino, Florencja, Lukka, Vinci.
Zazdroszczę mieszkańcowi Florencji, który ma własną przystań kajakową i kawałeczek plaży tuż pod balkonem. Gdzie zabytki tam wszędzie mniejsze lub większe tłumy, raczej niestety większe. Rzuca się też w oczy obecność wojska chroniącego bardziej znane obiekty. Tego już zdecydowanie mieszkańcom nie zazdroszczę.
Każdy jest mimem w Pizie.
Tyle razy ile jestem tu w kościołach, wystarczy mi na resztę życia. Za każdym razem mam nieodparci mieszane uczucia. Z jednej strony tyle pięknych dzieł stworzył człowiek, ale w imię czego? Gdyby ten wysiłek przez wieki średnie skoncentrować na nauce, a nie ją zwalczać, to teraz zamiast wciąż bić się o paliwa kopalne, bylibyśmy już nieśmiertelni albo kolonizowalibyśmy inne systemy w naszej Galaktyce.
Wszędzie oglądamy średniowieczne i renesansowe kościoły, ale przecież znacznie bardziej klimatyczne są uliczki, balkoniki, małe okienka na poddaszu.
W Toskanii zachwyca konsekwencja architektoniczna, może ryzykują jednostajność, ale warto. Przynajmniej dziewięćdziesiąt procent budynków trzyma się kilu prostych zasad np. pomarańczowe, żółte lub ceglane ściany, ciemno zielone okiennice i już jest jakoś tak schludnie. Nie wiem czy zielone okiennice to jakaś tradycja czy po prostu taką mieli najtańszą farbę w sklepach, ale ściany pasują do koloru tutejszej ziemi a okiennice do cyprysów. Więc to chyba nie przypadek.
Średniowieczne miasta i wioski swoją drogą, ale Toskania ma dostęp do morza i morze to jest ciepłe we wrześniu, bardzo czyste i równie słone. Wybrzeże o tej porze roku nielicznie tylko zaludnione przez osoby w wieku poprodukcyjnym.
Ostatniego dnia w drodze powrotnej z domu da Vinci trafiamy na kilkunastokilometrową wąską i krętą drogę. Od razu z przeciwka nadjeżdża kolumna klasyków. Są tu jednak takie auta.
Włosi mają problem z płaceniem podatków, chyba. Tą tezę wysnuwam na podstawie tankowania. Robimy to kilkukrotnie i za każdym razem obsługa przyjmuje gotówkę najchętniej jeszcze przy dystrybutorze. Nawet nie upominam się o paragon. Oczywiście są też zautomatyzowane stacje, ale nie przyjmują gotówki a nie chcemy płacić kartą.
W porównaniu ze Szwajcarią to tu wcale nie ma klasyków, no może prawie wcale. Najpopularniejsze auto w miastach to nowy Fiat 500 a na wsi Panda 4x4. Jest tego tyle na każdym kroku, ze ja od razu też chcę taką Pandę. Wieczorami czytam, jaki tam jest napęd i do czego to to się nadaje. Póki co namierzyłem komis pełen tego szmelcu. U nas to chyba jednak rzadki youngtimer, tutaj to normalka, trzymana na dojechanie, bo nie opłaca się sprzedać. Jednym słowem załapałem bakcyla na to, żeby następny Land Sagan zrobić taką Pandą. Teraz, kiedy to piszę gorączka już mi przeszła, wystarczyło zobaczyć, jakie strucle są oferowane w polskim Internecie. W niemieckim natomiast drogo i daleko. Jednak będąc tu oglądam się za każda Pandą i w ośmiu przypadkach na dziesięć to właśnie Panda I 4x4. Nawet w pewnym momencie nie chce mi się już robić im zdjęć. Trzeba sobie było taką przywieźć, jako pamiątkę z wakacji.
No to miejscowości w Toskani po kolei: Piza, Siena, Monteriggioni, San Gimignano, Pienza, Montalcino, Florencja, Lukka, Vinci.
Tyle razy ile jestem tu w kościołach, wystarczy mi na resztę życia. Za każdym razem mam nieodparci mieszane uczucia. Z jednej strony tyle pięknych dzieł stworzył człowiek, ale w imię czego? Gdyby ten wysiłek przez wieki średnie skoncentrować na nauce, a nie ją zwalczać, to teraz zamiast wciąż bić się o paliwa kopalne, bylibyśmy już nieśmiertelni albo kolonizowalibyśmy inne systemy w naszej Galaktyce.
Wszędzie oglądamy średniowieczne i renesansowe kościoły, ale przecież znacznie bardziej klimatyczne są uliczki, balkoniki, małe okienka na poddaszu.
Średniowieczne miasta i wioski swoją drogą, ale Toskania ma dostęp do morza i morze to jest ciepłe we wrześniu, bardzo czyste i równie słone. Wybrzeże o tej porze roku nielicznie tylko zaludnione przez osoby w wieku poprodukcyjnym.
Ostatniego dnia w drodze powrotnej z domu da Vinci trafiamy na kilkunastokilometrową wąską i krętą drogę. Od razu z przeciwka nadjeżdża kolumna klasyków. Są tu jednak takie auta.
Włosi mają problem z płaceniem podatków, chyba. Tą tezę wysnuwam na podstawie tankowania. Robimy to kilkukrotnie i za każdym razem obsługa przyjmuje gotówkę najchętniej jeszcze przy dystrybutorze. Nawet nie upominam się o paragon. Oczywiście są też zautomatyzowane stacje, ale nie przyjmują gotówki a nie chcemy płacić kartą.
Etykiety:
Włochy
Lokalizacja:
53036 Poggibonsi, Province of Siena, Włochy








