W drodze powrotnej znów wypada nam Austria. To jednak będzie mój „ulubiony” kraj. Kraj, w którym na autostradzie, za używanie której trzeba słono płacić, jest ograniczenie do 100 kmh a w wielu miejscach nawet do 80. Jazda innych kierowców jest tak karna, nudna i przewidywalna, że po raz pierwszy w życiu robię użytek z tempomatu. Zaprawdę można zasnąć za kółkiem w samo południe. Jedyna aktywność, to zabawa joystickiem 1 kmh więcej, bo chcę wyprzedzić, wyprzedzam i 1 kmh mniej żeby dostosować się do reszty emerytów. To już jazda przez Szwajcarię wydaje mi się emocjonująca. Na szczęście dość szybko się kończy i nagle witają Niemcy gdzie na odcinkach bez ograniczeń coś tam się dzieje na lewym pasie. Posiadanie samochodu z silnikiem o mocy większej niż 80 koni w Austrii uważam za karę podobną do posiadania mocno zglebionej beemki w Łodzi. Polska to jednak kraj dziki, w którym na drogach króluje chaos, czasem cieszę się, że przyszło mi się tu urodzić.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz