wtorek, 14 sierpnia 2012

Połonina Krasna – byłem nic nie widziałem

Jedziemy z Krasnej gdzie nocowaliśmy do Ust Czorna. Już nigdy nie będę narzekał na jakość polskich dróg – nigdy. Wygląda na to, że na Ukrainie (przynajmniej w Obwodzie Zakarpackim) drogi nie są remontowane nigdy, dziury powstają zimą i tak zostaje, gdy po kilku latach dziur jest więcej niż asfaltu, po prostu kładą nowy asfalt.


Znak symbolizujący przejście dla pieszych na Ukrainie wygląda tak: 


Teraz już wiem, że przedstawia kolesia chycającego między dziurami =]

Od rana leje a góry są spowite w chmurach. Mimo to chcemy choć sprawdzić gdzie i jaki jest podjazd na Połoninę Krasną. Szybko znajduję czerwony szlak i pniemy się w górę. Jest dość wąsko i stromo ale z podjazdem nie ma problemu mimo deszczu. Mijamy Polaków w defenderze i gaziku. Chcą dziś przejechać cały szlak mimo pogody ale mają jakąś awarię.

Wjeżdżamy na górę w niecałą godzinę ale jest taka mgła, deszcz i silny wiatr że nie ma sensu jechać dalej. Mamy sprawdzony podjazd i wrócimy tu innym razem.





Wracamy z zamiarem znalezienia bankomatu ale musimy cofnąć się do Dubowe przez moją „ulubioną” drogę. Wypłacam kasę, tankujemy, rozglądamy się za pamiątkami i jemy dobry obiad w restauracji „Golden Palace”. Znów szukamy sobie hotelu. Najbliższe miejsce na nocleg to Turbaza we wsi Kalyny. Jedziemy tam spodziewając się czegoś w rodzaju zaniedbanego schroniska. Po drodze, aby zająć lepsze pokoje, Grześ wyprzedza ekipę Czechów których widzieliśmy już u Lwa. To było dobre posunięcie strategiczne.

W Turbazie mamy do wyboru 2 dwójki lub apartament 2 x 2os. plus salon i łazienka w tej samej cenie. Oczywiście bierzemy apartament dzięki temu morale trochę rosną. Miejsce jest rewelacyjne, chyba będziemy tu nocować tak długo jak długo będzie padać.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz