Większość południowej części stanu Floryda to tereny podmokłe, ogromne rozlewiska i bagniska są w rzeczywistości ujściem rzeki Kissimmee. Ujściem szerokim na 97 i długim na 160 km.Woda tu jest płytka i płynie bardzo wolno, co daje niepowtarzalne warunki przyrodnicze.
Bagna zwane Everglades kiedyś były oczywiście jeszcze większe, ale człowiek stopniowo je osuszał by wydzierać dla siebie cenny ląd. Do dziś zachował się jednak ogromny obszar chroniony granicami parku narodowego. Jest to siedlisko unikalnej fauny i flory, można o tym czytać godzinami w Wikipedii, przewodnikach, oglądać ekspozycje, czytać tabliczki przy drodze, ale i tak każdy kto tu przyjeżdża pyta tylko o jedno: Kiedy będą aligatory?
A aligatory są na pierwszym lepszym parkingu, wysiadamy z samochodu, podchodzimy do barierki dostępnej nawet dla najstarszych i najbardziej niedołężnych turystów a tam w wodzie pływa leniwie kilka sztuk, widać też spore żółwie. W zasadzie aligatory są na każdym kroku i szybko przestaje się je liczyć a nawet w pewnym momencie fotografować. Według informacji podanych przez park mieszka tu ich ponad milion.
W całym parku jest mnóstwo parkingów z których w głąb mokradeł można dojść drewnianymi pomostami. Niektóre są bardzo długie i pozwalają cieszyć się widokami niedostępnymi ze stałego lądu.
Mimo obaw o samochód, decydujemy się opuścić asfalt by przejechać szutrową “loop road”. Zastanawiam się jak bardzo jest "szutrowa", bo początkowo skręcają tam tylko auta 4x4, ale szybko przekonujemy się że jej niedogodności ograniczają się do kurzu a można tu podziwiać przyrodę bez barierek i zwiedzających jest niewielu.
Wykupujemy też wycieczkę na mokradła wodolotem, czy jak tam się po polsku nazywa taka łódź napędzana wielkim wiatrakiem. Po angielsku to Airboat. Rejs jest emocjonujący nie tylko ze względu na nietypowy napęd i prędkość jaką można na takich płyciznach rozwinąć. Po dotarciu głęboko na mokradła aligatory można oglądać naprawdę z bliska, pływają dosłownie pół metra od burty a kapitan straszy nimi małe dzieci.
Po rejsie jest okazja zobaczyć show na żywo z udziałem gadów trzymanych w niewoli.
A na koniec dnia przy wyjeździe z parku na głodnych zwiedzających czeka Gator Grill.
Mięsko z aligatora można tu zjeść na kilka różnych sposobów. Nie jest to może wykwintna kuchnia, ale warto spróbować. Smak grillowanego ogona z gada potwierdza teorię ewolucji: smakuje jak brakujące ogniwo pomiędzy kurczakiem a wieprzowiną.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz