sobota, 17 lipca 2010

Palinka

Zwijamy się znad pięknego stawu i wracamy na Prislop. Po drodze zjazd równie trudny jak wczoraj podjazd (błoto). Spotykamy Land Rovery w bardzo fajnym miejscu na północ od przełęczy, chwilę rozmawiamy i jedziemy dalej na północ. Trasa jest rewelacyjna: szutrówka przez wysokie połoniny.





Spotykamy jakiegoś pieszego turystę, zbulwersowanego Polaka, koniecznie chce wiedzieć, dokąd jedziemy - palant. Dojeżdżamy do skrzyżowania przy krzyżu gdzie byliśmy już wcześniej i zawracamy na Prislop.

Druga cześć atrakcji na dziś to odcinek 10 (z 17D do Sant) Na początku spotykamy imprezujących Rumunów, częstują palinką, Grzesiek wymienia piwo na całą butelkę tego specyfiku. Gdy ruszamy w drogę, Rumuni próbują nas zatrzymać (chyba tłumaczą, że tam nie ma drogi) ale upieramy się i jedziemy, no i bardzo dobrze bo trasa jest przepiękna. Niestety po kilku kilometrach napotykamy na zamknięty szlaban i tablicę z zakazem wjazdu. Zatrzymujemy się na przerwę i wracamy z zamiarem podejścia tej trasy od drugiego końca.



Jedziemy do Sant i próbujemy od drugiej strony, ale po bardzo trudnym podjeździe również okazuje się zamknięta (tym razem brak zakazu tylko bramka, ale jakość drogi sugeruje, że dalej po prostu będzie zbyt niebezpiecznie). Ostatecznie Grzesiek odnajduje drogę na inny szczyt przy napędzie wyciągu narciarskiego. Gdy tylko tam docieramy zrywa się burza, przeczekujemy najgorsze w samochodach. Po burzy rozbijamy obóz i rozpalamy ognisko, jest palinka, jest impreza. To bardzo dobry alkohol, trzeba go jeszcze kupić.