wtorek, 20 lipca 2010

Transalpina

Transalpina w większości to plac budowy, co chwilę mijamy koparki, ciężarówki z materiałami budowlanymi. Ostatecznie jednak wjeżdżamy na najwyższy punkt i jest tam faktycznie pięknie. Zatrzymujemy się 3 razy na sesje zdjęciowe i aby schłodzić silnik. Temperatura miejscami zbliża się do czerwonej kreski. Myślę, że w tym roku trzeba będzie zrobić remont układu chodzenia.



Spotykamy co najmniej 2 polskie komercyjne ekipy (bezdroża4x4) i sympatycznych Niemców w TLC. Kaśka próbuje ich poderwać. Są też niemieckie dzieci kwiaty w VW busiku z przyczepką. Klimat pierwsza klasa.






Na dół po drugiej stronie prowadzi już w 100% asfalt. Chcemy jeszcze dziś dojechać do początku trasy Transfogaraskiej, więc obiad jemy w pośpiechu przy drodze i rura dalej. Ok. 18:00 docieramy do zapory. Potem szukamy noclegu. Założyliśmy sobie, że dziś postaramy się znaleźć sobie coś z łazienką, korzystając z tego, że w okolicy jest wiele schronisk, campingów i hoteli. Zatrzymujemy się w pensjonacie, w którym są łazienki z ciepłą wodą. Jest bardzo tanio ale Kaśka marudzi.


Wieczorem jeszcze wracamy kilkanaście km do „zamku drakuli” bo dziewczyny chcą tam wejść nocą. Ja nie mam ochoty na 1480 stopni pod górkę, więc czekam na dole, Rafał i Michał też zostają. W końcu jedziemy nad zaporę bo chcemy obejrzeć tunel prowadzący na drugą stronę jeziora. Surowy tunel i szutrowa droga robą niesamowite wrażenie nocą, jakbyśmy jechali przez „odbyt trolla”.