Transalpina w większości to plac budowy, co chwilę mijamy koparki, ciężarówki z materiałami budowlanymi. Ostatecznie jednak wjeżdżamy na najwyższy punkt i jest tam faktycznie pięknie. Zatrzymujemy się 3 razy na sesje zdjęciowe i aby schłodzić silnik. Temperatura miejscami zbliża się do czerwonej kreski. Myślę, że w tym roku trzeba będzie zrobić remont układu chodzenia.
Spotykamy co najmniej 2 polskie komercyjne ekipy (bezdroża4x4) i sympatycznych Niemców w TLC. Kaśka próbuje ich poderwać. Są też niemieckie dzieci kwiaty w VW busiku z przyczepką. Klimat pierwsza klasa.
Na dół po drugiej stronie prowadzi już w 100% asfalt. Chcemy jeszcze dziś dojechać do początku trasy
Transfogaraskiej, więc obiad jemy w pośpiechu przy drodze i rura dalej. Ok. 18:00 docieramy do zapory. Potem szukamy noclegu. Założyliśmy sobie, że dziś postaramy się znaleźć sobie coś z łazienką, korzystając z tego, że w okolicy jest wiele schronisk, campingów i hoteli. Zatrzymujemy się w pensjonacie, w którym są łazienki z ciepłą wodą. Jest bardzo tanio ale Kaśka marudzi.
Wieczorem jeszcze wracamy kilkanaście km do „
zamku drakuli” bo dziewczyny chcą tam wejść nocą. Ja nie mam ochoty na 1480 stopni pod górkę, więc czekam na dole, Rafał i Michał też zostają. W końcu jedziemy nad zaporę bo chcemy obejrzeć tunel prowadzący na drugą stronę jeziora. Surowy tunel i szutrowa droga robą niesamowite wrażenie nocą, jakbyśmy jechali przez „odbyt trolla”.