poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Sekwoje

Za dwa dni chcemy być w San Francisco, w tym celu trzeba ominąć góry Sierra Nevada, bo pierwotnie planowane, przejechanie przez nie o tej porze roku nie jest jeszcze możliwe. Chcemy je więc objechać od południa a po drodze odwiedzić Sequoia National Park . Góry oddzielają gorącą, pustynną część Kalifornii od słonecznej i zielonej. W ciągu kilku godzin jazdy po serpentynach, ostatecznie żegnamy marsjańskie krajobrazy.




Kręte i strome górskie drogi to powinien być największy fun, ale jednak nie z automatem. Na przykład jest duże wyzwanie, jeśli chodzi o hamowanie silnikiem. Nie wiem ile biegów ma ta skrzynia, ale nawet w trybie sport, w którym mogę wybierać je częściowo ręcznie, nie można trafić w odpowiednie przełożenie i jadę zbyt wolno lub zbyt szybko. Ogólnie rzecz biorąc jazda w automacie to lekka porażka, zabiera prawie całą przyjemność. Samochód ma mnóstwo mocy a uwalnia ją w jakiś takich nie do końca przewidywalnych momentach. Nie czuję bezpośredniego i natychmiastowego połącznia miedzy padłem gazu a przyspieszeniem. Wszystkie reakcje są zbyt opóźnione, co powoduje wrażenia prowadzenia w bardzo realistycznej grze komputerowej, niby fajnie ale nie to samo co "real thing". Sorry America, automatic transmission sucks ass.

Jest wczesne popołudnie, w parku największe wrażenie robią oczywiście sekwoje. Szlaki do nich są nie tylko oznaczone, ale również wyasfaltowane wiec wszystkie atrakcje są dostępne nawet dla inwalidów. W niektórych z tych drzew można by zamieszkać.





Żyzna Kalifornia nie jest już tak kowbojska, egzotyczna i wyludniona. Przejazdy przez obszary uprawne i hodowlane mają jednak taką zaletę, że można kupić lokalne produkty, owoce i przetwory.

Drugie podejście do Walmartu ma swój punkt kulminacyjny na dziale sportowym, gdzie podziwiam pólki z amunicją, żywą przynętą i wędki dla dziewczynek w stylu Barbie.


Szukamy sobie noclegu w miasteczku Madera. Pierwszy motel okazuje się strasznie syfiasty. Widząc brudną hinduskę w okienku, przezornie proszę o pokazanie pokoju, intuicja mnie nie zawiodła, śmierdzi tu stęchlizną a w na firanach siedzą dziesiątki robali. Następna próba to sieciówka: America’s Best Value Inn. Jest dobra cena i korporacyjna jakość, tego potrzebujemy. I lodówki.

WTF of the day:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz