Po śniadaniu wyciągamy Montka z piachu kinetykiem, mam zbyt słabą przyczepność by go uciągnąć sztywną liną. Dookoła jest coraz więcej plażowiczów, którzy dotarli tu samochodami osobowymi, parkuja jednak troche dalej na pewniejszym gruncie. Nasza akcja z linami przyciąga kilku obserwatorów.
Spędzamy cały dzień na plaży, jest bardzo gorąco.
Robimy sobie zasłony z plandeki i masztów przy samym brzegu, nasza konstrukcja wygląda trochę dziwnie wśród parasoli innych plażowiczów, ale się sprawdza. Co prawda do czasu postawienia plandeki już dawno zdążyliśmy przypalić się na czerwono, ale może jeszcze zdążymy uniknąć udaru. Każda wycieczka kilkanaście metrów spod plandeki do samochodu np. po wodę jest jak wyprawa przez Saharę, słońce pali z góry, kamienie parzą w stopy - zostaliśmy więźniami plandeki.
Po południu jedziemy na drugą (południową) plażę. Ostatni kilometr, może więcej, to niezły offroad, droga jest bardzo wąska, wyboista i miejscami dość stroma, pełna ostrych kamieni. Cały czas mam nadzieję że nic nie pojedzie z przeciwka. Ku mojemu zdziweniu na dole jest jakaś osobówka. Raczej jednak ten ostatni odcinek plażowicze pokonują pieszo zostawiejąc samochody na strzeżonym parkingu na na górze.
Plaża okazuje się bardziej zaśmiecona od pierwszej w dodatku pasą się tu krowy i zostawiają co nieco. Mimo to postanawiamy zostać tu na następny dzień. Jest tu piasek i małe kamyczki, ale brak dużych kamieni, które dawały dobre podłoże do jazdy samochodem. Plaża ma ok 200 m długości, na obu krańcach jest osłonięta wysokimi skałami a w głąb lądu prowadzi szeroki kanion. Stosunkowo trudno dostępne miejsce, pewenie dlatego jeszcze nie zagospodarowane.
Plaża okazuje się bardziej zaśmiecona od pierwszej w dodatku pasą się tu krowy i zostawiają co nieco. Mimo to postanawiamy zostać tu na następny dzień. Jest tu piasek i małe kamyczki, ale brak dużych kamieni, które dawały dobre podłoże do jazdy samochodem. Plaża ma ok 200 m długości, na obu krańcach jest osłonięta wysokimi skałami a w głąb lądu prowadzi szeroki kanion. Stosunkowo trudno dostępne miejsce, pewenie dlatego jeszcze nie zagospodarowane.
Czuję się kiepsko, pewnie z powodu spalenia słońcem, biorę ibuprom i po godzinie jest trochę lepiej.
Wieczorem plaża pustoszeje, zostają tylko dwie włoskie pary w Defenderach i jakiś 2 chłopaków w namiocie.
Od rozstania z Niemcami kontaktuję się z Martinem co jakiś czas przez sms myśląc, że jakoś się jeszcze spotkamy and morzem, ale teraz pisze, że są nad Drin river (nie wiem nawet gdzie to jest) i może dołączą jutro. Specjalnie mi już na tym nie zależy…
Jutro opracujemy trasę na następne dni.