Jedziemy do Koplik tam wymieniamy walutę w banku, szukamy jajek i chleba.
Poznany Albańczyk pomaga mi zrobić zakupy i wskazuje stację z gazem. Grzesiek tankuje, ja przy okazji zajeżdżam obok do mechanika z moim problemem. Mechanik mówi po angielsku, okazuje się, że urwała się jakaś linka, gościu to mocuje na druciku i kasuje 5 EUR. Przez chwilę działa ale już za pół godziny mam problemy z gaszeniem auta, wydaje mi sie, wiem już gdzie ta linka więc zamierzam to przy okazji sam wyregulować.
Poznany Albańczyk pomaga mi zrobić zakupy i wskazuje stację z gazem. Grzesiek tankuje, ja przy okazji zajeżdżam obok do mechanika z moim problemem. Mechanik mówi po angielsku, okazuje się, że urwała się jakaś linka, gościu to mocuje na druciku i kasuje 5 EUR. Przez chwilę działa ale już za pół godziny mam problemy z gaszeniem auta, wydaje mi sie, wiem już gdzie ta linka więc zamierzam to przy okazji sam wyregulować.
Droga do doliny Theth jest piękna, miejscami bardzo wąska i stroma, ale widoki zwłaszcza w najwyższych punktach robią rewelacyjne wrażenie.
Na wąskich i krętych szutrowych drogach w Albanii często zdarzają się wypadki, dowodem na to sa groby, które już od wczoraj mijamy na wielu zakrętach, takie jak ten poniżej. Najbardziej przerażająca mogiła ma na liście ponad 20 osób, prawdopodobnie pasażerów autobusu.
Ostatecznie dojeżdżamy ok. 18-tej i szukamy noclegu w dolinie. Jakieś dzieciaki proponują nam kemping, widzę, że są tam Niemcy, których widzieliśmy wcześniej przy drodze i zamieniliśmy parę słów, więc decydujemy się przyłączyć. Fajna ekipa: Martin, Marina i Jurgen – mają lodówkę i chłodzą nam piwo. Rozmawiamy sobie do późnego wieczora. Zamierzają zostać tu dzień dłużej, więc jutro się pożegnamy. Daję im po naklejce i umawiamy się, że zostaniemy w kontakcie.